Mahikun
Na południu, niedaleko granicy lasu, przy niedużym pagórku leży wielka sosna. Drzewo to zostało przewrócone podczas letniej wichury, jego korzenie utworzyły spory wykrot, który zaś odsłonił podziemną niedużą jaskinię. Wejście do niej jest przysłonięte przez korzenie tak, że trudno je zauważyć. Mahikun dobrze znała to miejsce, służyło jej za dom. Przyszła tutaj, dokładnie obwąchała okolice jamy i wskoczyła na jeden z większych korzeni. Wyłożywszy się na nim wygodnie zmrużyła oczy. Do świtu pozostało niewiele czasu.
Offline
Wilczyca najwyraźniej zasnęła, gdyż nawet wczesny ruch okolicznych ptaków nie zrobił na niej wrażenia. Oczy miała zamknięte, a oddech powolny. Lewa łapa zwisła jej z korzenia i wadera wyglądała wręcz komicznie - jak rozleniwiona kotka.
Offline
(Ale Ty jesteś obecnie w górach, czy tu?)
Słońce powoli zaczęło wschodzić, ale z tego miejsca nie było go jeszcze widać. Za to coś doleciało do nosa wadery. Lekko ruszyła łbem. Jakiś nadgorliwy ptaszek zaczął poranną piosenkę. To ją przebudziło na dobre i lepiej teraz poczuła zapach przybyszki. Podniosła głowę, położyła łapę z powrotem na korzeniu, oglądnęła się. Nie w tę stronę. A, to ona... Uśmiechnęła się lekko do wilczycy.
Offline
Wilczyca zdziwiła się nieco.
- Nie rozumiem... - powiedziała patrząc na wilczycę.
Również nieco przekrzywiła łeb, ale w prawo. Przyglądnęła się postaci obok i znów spojrzała na Hasirę.
Offline
Patrzyła na niknącą postać i zaczynała wszystko rozumieć. To oczywiście tylko domysły, ale była prawie pewna, że zgadła...
- Nie masz za co przepraszać - zwróciła się do wilczycy. - Wiem, co czujesz, ale nie możesz do końca żyć przeszłością ani też nie zmieniać przyszłości.
Mówiła spokojnym głosem, wciąż lekko uśmiechnięta.
Offline
- Jak uważasz - podniosła wzrok na niebo. - Też lubię patrzeć na gwiazdy, ale nie długo... Są piękne, lecz wiąże się z nimi jedyne wspomnienie, które jeszcze nie wyleciało mi z pamięci - spuściła wzrok na las. - Wiem, co czujesz, bo też kogoś straciłam, ale przecież - spojrzała na Hasirę - oni nie chcieliby żeby ich bliscy byli smutni.
Offline
Wilczyca nie wyczuła drgań na konarze, ale doszedł do niej zapach. Dobiegał gdzieś z południa. Nastawiła uszu i czekała. Bystre oczy wpatrzone w jeden punkt w gąszczu lasu, gdyby nie mrugała od czasu do czasu można by ją pomylić z posągiem.
Offline
Odgłosy stały się wyraźne, dało się nawet rozróżnić krzyki ludzi i jeszcze coś. Wilczyca bacznie nastawiła uszu, uniosła lekko łeb, a sierść na jej grzbiecie z wolna zaczęła się jeżyć. To ewidentnie było szczekanie. Mahikun nie znosiła psów. Zeskoczyła gibko na śnieg obok Hasiry i czekała. Każdy jej mięsień był napięty, gotowy na wszystko, któż zgadnie co planowała wadera... Pewne było, że jest bardzo skupiona. Pogoń zbliżała się z każdą chwilą, wiatr przywiał świeży zapach wapiti.
Offline
Mahikun ruszyła chwilę po Hasirze. Minęła przerażone wapiti, które nawet nie zwróciło na nią uwagi i stanęła tuż przed psem. Kark miała nastroszony jak grzywę, w pysku zalśniły śnieżno-białe kły, a z gardła dobiegł głośny, pełen złości warkot. Ta niespodziewana sytuacja na tyle zaskoczyła psa, że przez chwilę stał jak wryty, jednak w momencie zwrócił się w lewo do ucieczki. Widząc ten odwrót wilczyca zaczęła truchtać w stronę Hasiry, a jej oblicze zupełnie zmieniło wyraz, jakby tamta sytuacja nigdy nie zaistniała.
- Jak się czujesz? - spytała ranną, widząc w jej boku krótki oszczep.
Offline
Mahikun lekko uśmiechnęła się do niej.
- Czekaj, pomogę ci to wyjąć - rzekła i podeszła bliżej.
Chwyciła trzonek oszczepu mocno zaciskając na nim zęby i ostrożnie lecz zdecydowanie wyciągnęła go z boku Hasiry. Nie tkwił głęboko więc poszło dość łatwo. Rzuciła go jakby gestem obrzydzenia na śnieg.
Offline
Wilczyca spojrzała w stronę, w którą patrzyła Hasira. Po chwili rzekła:
- Nie. Nie potrafię widzieć rzeczy poza moimi oczyma... lecz mój dotyk leczy, tak, mam dar uzdrawiania.
Nie mogła także wyczuć psów, gdyż wiatr się odwrócił. Sierść na karku zaczęła jej się jeżyć jakby odruchowo. Stanęła wyprostowana z surowym wyrazem pyska i zawyła, a jej donośny, czysty głos brzmiał jak pełne chwały oświadczenie dumnej i wojowniczej królowej "Ta ziemia jest moja!".
Offline
Wilczyca uśmiechnęła się i odpowiedziała:
- Do zobaczenia.
Chwilę jeszcze patrzyła za Hasirą i dumała o tym co się działo, i jednocześnie o niczym. Trudno nazwać taką czynność; różne myśli przelatywały jej przez głowę, ale żadna nie zatrzymała się na długo. W końcu Mahikun wstała i spokojnie, truchcikiem skierowała się w stronę wioski ludzi Khioia.
Było już po południu i z wolna zaczął prószyć drobny śnieg, a na niebie zbierały się szare chmury. Każdy chyba by stwierdził, że zbiera się nocna zawieja... ale kto wie. Mahikun nie miała zamiaru się tym przejmować, przynajmniej nie teraz.
Offline